„Oparta na faktach powieść australijskiej pisarki spopularyzowana znakomitym filmem Petera Weira pod tym samym tytułem.W lutym roku 1900 grupka uczennic szanowanej pensji udała się pod opieką nauczycielek na piknik w pobliżu miejsca zwanego Wiszącą Skałą. Po posiłku cztery dziewczęta poszły na przechadzkę po okolicy- wróciła tylko jedna, przerażona i rozhisteryzowana. W tajemniczych okolicznościach zaginęła też jedna z nauczycielek.”
Zanim przystąpiłam do lektury poszperałam w Internecie w poszukiwaniu informacji na temat tego tajemniczego zdarzenia. Niestety, szybko okazało się, że zdanie widniejące na okładce, mówiące o rzekomej prawdziwości fabuły można włożyć między mity.
Zastanawia mnie jedno- cóż takiego ma w sobie powieść Joan Lindsay, że pomimo faktu, iż w książce prawie nic się nie dzieje, ciężko oderwać się od lektury. Zaginięcie dziewcząt i nauczycielki następuje prawie na początku książki, potem zaś nieznaczna akcja rozwleczona jest niemal do granic. Bohaterowie snują się w te i we w tę bez większego celu czy sensu.
Zastanawia mnie jedno- cóż takiego ma w sobie powieść Joan Lindsay, że pomimo faktu, iż w książce prawie nic się nie dzieje, ciężko oderwać się od lektury. Zaginięcie dziewcząt i nauczycielki następuje prawie na początku książki, potem zaś nieznaczna akcja rozwleczona jest niemal do granic. Bohaterowie snują się w te i we w tę bez większego celu czy sensu.
Niesamowite w tej książce jest jedno- atmosfera. Pisarka używając całkiem ładnego języka tworzy klimat pełen niepokoju i tajemnicy. Sama niejednokrotnie przyłapywałam się na irracjonalnej wręcz obawie, której źródła nie jestem w stanie podać. Charakterystyczne są gwałtowne zmiany nastroju- od idyllicznej sielanki do jeżącego włos na głowie lęku.
Zainteresowała mnie jedna z zaginionych dziewcząt- Miranda. Nasze spotkanie z bohaterką trwa krótko, a mimo to jej imię przewija się przez karty niemal całej powieści. Przyznaję, iż jest w tym coś intrygującego.
Chociaż książka liczy sobie jedynie niecałe 200 stron z powodzeniem i bez ujmy dla treści można by skrócić ją co najmniej o połowę. Większość książki stanowią opisy, które choć niezłe, nie wnoszą nic nowego do fabuły.
Zasadniczo książkę polecam, chociaż nie wszystkim przypadnie do gustu. Nawiasem mówiąc, oglądaliście film? Okazuje się, że to klasyka kina australijskiego, o której istnieniu dopiero niedawno się dowiedziałam. Czuję się mocno zacofana w kwestii znanych i powszechnie szanowanych filmów ;)
Ode mnie: 3,5/6